Relacje z koncertów

Arivante

O kurczę, Lemuria! To musiało wypaść cudownie...

Metalflower

I wypadło. "Cudownie" to mało powiedziane. Wszyscy znaliśmy tekst, więc śpiewaliśmy chórem razem z zespołem. Podobało mi się to nawet bardziej niż finałowe wykonanie "To Mega Therion".

Arivante

A jeszcze tak zapytam odnośnie koncertu Therion - potem, po występie, wyszli do fanów podpisać autografy itd?

Angel5

Huh... W piątek to się działo.... Kiedy dojechałam na miejsce pod klub Studio w KRK, wyczekiwałam spotkania z zespołem Accept i nie mogłam się doczekać. O godz. 18.40 zaczęło się krótkie spotkanie z zespołem, dla tych którzy owo spotkanie wygrali.
Co tu pisać cały zespół jest niesamowity, cały czas otwarci, uśmiechnięci z dystansem do siebie (szczególnie Wolf). Po spotkaniu przechodziliśmy do sali koncertowej gdzie najpierw zagrał support (być może znany niektórym jeżeli byli niedawno na Sabatonie) - Steelwing. Przyznam że udało im się rozgrzać publikę. Ale jako że ja jestem fanatykiem zespołu to wyczekiwałam momentu kiedy Wolf i spółka wyjdą na scenę. Kiedy już wyszli, to dali czadu, ich występ pobił występ Drea Theater i Iron Maiden razem wzięty, a Mark jest wspaniałym wokalistą i według mnie nawet lepszym jak Udo - miał niesamowity kontakt z publiką, co było widać szczególnie gdy całą sala śpiewała "Metal Heart" czy "Balls to the Wall". Po zakończeniu występu muzycy wyszli do fanów i znowu mogłam z nimi pogadać :D. No i...... Ja chcę jeszcze raz :D

Arivante

O jaaaaaaaaaaa, "Metal Heart"..... Mr. Green

Roland

Killing joke- świetna muzyka, lodowaty, totalitarny post-punk , choć trochę moim zdaniem nie przypasował do całości i nie do końca został dobrze przyjęty przez publikę. W każdym razie dla mnie zaskoczenie in plus.

Devin Townsend Project- po drobnych problemach technicznych, przyjemny koncert z ciekawie brzmiącą i oryginalną muzyką, choć dla mnie średnio interesujący, to wokal gościa jeszcze długo dzwonił mi po uszach

Volbeat- BOMBA! I tyle w tej kwestii!

Mastodon- Pierwszy raz w życiu przestałem koncert w jednym miejscu praktycznie bez ruchu, zwyczajnie mnie zamurowało, nie mogłem wydusić z siebie słowa. Zmiążdzyli absolutnie!

Motorhead- Przeżycie religijno-ekstatyczne to mało powiedziane. Zaliczyłem odlot pernamentny, w momencie gdy wielebny rzekł "We are Motorhead! We play rock'n'roll" nastąpił totalny wybuch i młyn przez cały koncert. "Rock'n'roll music is a true religion"!!!

Hunter- jedyny zespół na małej scenie jaki odwiedziłem i nie żałował, bo Hunter to bestia koncertowa i koniec. Noi oczywiście imć Jelonek jak zwykle ze swoim skrzypeczkami świrował jak przystało na jego skromną osobę.

Iron Maiden- co tu dużo gadać. Legenda i tyle. Czy ci kolesie mogą dać zły koncert nawet z przewagą nudnawego (na płytach) nowszego repertuaru, który na żywca jest niesamowity, a gdy przywalili starszymi numerami (Fear of the dark, Trooper, czy klasyczny The number of the beast) tłum rozgrzewał się do czerwoności). No i oprawa sceniczna, wspaniałe grafiki zmieniające się co utwór, sam Eddie wkraczający na scene (Nie ma Maiden, bez Eddiego!!!!), Zwyczajnie absolut!

FankaTarji

To super Roland, że festiwal się udał. Ja sama chętnie posłuchałabym sobie Volbeatu, ale może innym razem Smile

63 tys. fanów to i tak bardzo wysoka frekwencja, oby była i taka na trzeciej edycji Sonisphere.

Roland

Tylko ciekawe co będzie??? Może Nightwish?

Angel5

FankaTarji

Ja tam osobiście liczę na Rammsteina w przyszłym roku, ale jak dla mnie nie nadaje się on na headlinera. Hmmm... może Guns'n'roses? Wydaje mi się, że za kilka miesięcy mogą zrobić tak jak w tamtym roku czyli ankietę na facebooku.

Arivante

Ja jestem jak najbardziej za GnR Smile

I w ogóle to baaardzo zazdroszczę posłuchania i zobaczenia na żywo Maidenów, no i Łowców! I mam nadzieję, że w przyszłym roku repertuar też nie zawiedzie. Wink

Roland

Ozzy mógłby się za rok zjawić. Chyba bym zszedł z radości. do tego NW, ewentualnie Manowar, no i Primordial, do tego Immortal i Candlemass. Byłoby ....!

Arivante

Gdyby był Ozzy, to z miejsca bym jechała, choć jakoś aż tak zafascynowana nim nie jestem. :D No i jakby był Nightwish, to obowiązkowo, choćby w celu oglądnięcia sobie na żywo wygibasów panienki Olzon. Mr. Green

Co do Immortal, może nie przepadam, niekoniecznie kocham black i death metal, ale chciałabym takich na żywo zobaczyć! :D Iiiiii nie obraziłabym się, gdyby Dimmu Borgir wpadł :D

Anarie

Uch... powoli wracam do świata żywych po wczorajszym Jelonku...
Zacznę od supportu - Me Myself and I. Ogółem podziwiam ich za to co robią i jak to robią, ale w życiu się tak nie wynudziłam... nawet żarty mieli słabe i widać było, że nie w smak im, że mało ludzi (wyjątkowo mało ludzi było, nawet jak na Łowicz), ale przynajmniej oni sami bawili się dobrze. No cóż, zwinęli się i tyle z tego dobrego :P do mnie ich muzyka nie przemawia, po prostu...

Ale cóż potem, w miejscu o atmosferze rodzinnego pikniku nastąpiła chwila przerwy dłuższa... aż w końcu pojawili się chłopcy i podłączali sprzęta... Maniuś kulejący, jakieś problemy z kolankiem ma biedaczysko... a potem pojawił się i Maestro we własnej osobie. W świetnym humorze, malutka scena mu nie przeszkadzała... i zaczęli. Intro - Pizzicato Asceticism, a raczej jego fragment na wejście... i to był jedyny spokojny moment tego koncertu. Bo popłynęło B.East i zaczęła się rzeźnia. Jelonek przywitał się pięknie ze wszystkimi, zaprosił do młyńca na bruku (tak, tam był bruk xD) i... popłynął koncert jeszcze lepszy niż ten z zeszłego roku. Po tym jak usłyszałam znów cudowne Akka i prawie płakałam ze szczęścia musiałam jednak zdjąć buty. Nie wybrałam ich za dobrze na koncert... i resztę przebawiłam się na boso :P Rogaty nie dał chwili wytchnienia, a chłopcy wyczyniali na tej maleńkiej scenie takie cuda, nawet mimo Maniusiowego kolana, że oczy mało z orbit nie wyszły. Pożegnał się chyba jak zwykle, na bogato, BaRock'owo... ale wywołany gromkimi okrzykami z powrotem na scenę dał jeszcze raz wszystkim wycisk, grając Vendome 1212 - kawałek, bez którego miałabym straszliwy niedosyt po koncercie. I na tym to kawałku traf szczęśliwy chciał... że stałam tuż pod sceną, naprzeciwko Jelonka, dokładnie pośrodku... niemalże szczyt marzeń. Barierek nie było, a Maestro stał na samym brzeżku, więc był dosłownie na wyciągnięcie ręki.

Dodam jeszcze że nie mogło zabraknąć tanga w środku Mosquito Flight - wtedy chłopcy i Jelonek też zeszli ze sceny i grali między publicznością...

Ogółem wróciłam z posiniaczonymi stopami, bolącym karkiem i plecami, które czuję dzisiaj i spuchniętą szyją. Ale zdecydowanie było warto!
BTW... mam zdjęcie z Jelonkiem!

Bestia

Po pierwsze - POKAŻ ZDJĘCIE!!!:D

Co do stania przy samej scenie bez barierek - miałam tak przy Kacie, wiem jaki to zaszczyt :D

I przepraszam, że w końcu nie dotarłam na Jelonka (na Metal Devastation też nie), ale byłam tak zmasakrowana po Proletaryacie że dopiero dzisiaj zaczynam żyć. Na fejsie jest jedno moje zdjęcie, jak dostanę foty z zespołem to też się pochwalę Wink

Anarie

Bess, jak dostanę to wrzucę... ale to zbiorówka ;P

Arivante

A był ktoś z forum na Seven Festival 2011 w Węgorzewie? Indica była i ciekawa bardzo jestem jak ich występ wypadł, jak zostały przyjęte, no i czy widać było jakąś reakcję z ich strony (czy im się polska publika podobała, czy też nie). Wink

Incognito

Nie byłam, ale z linka poniżej wynika, że ludziska się nie poznali... komentarze poczytajcie -

[link widoczny dla zalogowanych]

Roland

<cedzi z zaciśniętymi zębami>

Może Indica to nie jest jakiś szczyt finezji, ale paru kolesi tam z lekka przesadza. W szczególności 5 komentarz od góry. Aż się ciśnie na usta "Co ty wiesz o ładnych Finkach?"

<już spokojniejszym tonem>
Co nie zmienia faktu, że z 4 od góry się zgadzam. Laura jest...

No i to zdjęcie [link widoczny dla zalogowanych] Sirkku. Ja tak patrzę i sobie myślę gdzie ci kolesie mają oczy. O Indice można naprawdę powiedzieć wszystko, ale na pewno nie są "jak zady karibu jesienią" jak to określił jeden z komentujących. Ot znowu polski folklor internetowy, nic nowego.

Arivante

Hmm, no tak, czego można się było spodziewać. Ja szczerze do Indici nic nie mam i chętnie bym na koncert się wybrała, ale nie wiem, czy po takim czymś będą miały ochotę wracać do Polski. Mam jednak nadzieję, że przyjadą mimo wszystko na "normalny" koncert, wtedy zostałyby o wiele cieplej przyjęte Wink