Forum Winter Storm Polska Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Relacje z koncertów

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum Winter Storm Polska Strona Główna -> Muzyka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Czy lubisz jeździć na koncerty?
Tak, kocham koncerty!
56%
 56%  [ 51 ]
Lubię, ale tylko na moje ulubione zespoły
35%
 35%  [ 32 ]
Czasami jak bilety nie za drogie, a zespół fajny
7%
 7%  [ 7 ]
Nie, wolę kupic sobie DVD niż jechac na koncert
0%
 0%  [ 0 ]
Nienawidzę
1%
 1%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 91

Autor Wiadomość
Selvish
Zadomowiony
Zadomowiony


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:08, 12 Paź 2010 Temat postu:

Tak, tak z Tegranako akurat trafiłeś.

A z mojej perspektywy na koncercie było istne szaleństwo od początku do końca. Wytwórnia w Łodzi została chyba pierwszy raz ruszona z posad nieomalże. Dla mnie w ogóle zaskoczeniem był support Jelonka, ale akuratnie raczyliśmy się złotym bezalkoholowym, mocno rozwodnionym, więc nam się nie spieszyło. Następni godnr.universe! czyli side projekt dziewczyn z Eluveitie. całkiem w porządku, spokojne melodie raczej, etc, ale jakoś nie powalił, no ale ale... potem Eluveitie i istne pandemonium...Ta energia dochodząca ze sceny, muzyka która porwała wszystkich co do jednego bo nie widziałam z perspektywy drugiego rzędu od barierek żeby się ktoś nie bawił. Z resztą byłoby to trudne z racji tego, że i tak było się bujanym we wszystkie strony. No i oczywiście noszenie na rękach ludzi, co przypłaciłam siniakami tu i ówdzie. Trudno było nawet utrzymać aparat i zrobić jakiekolwiek zdjęcia, tak telepało, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie mogło też zabraknąć w.w death walli, które chyba ze cztery razy były za namową Chrigella... Jedynym mankamentem w sumie była słaba słyszalnośc wokalu, bo jak już panie i panowie "zarządzili" na instrumentach wszelakich to Chrigell musiał się wysilić by było go słychać, poza tym, więcej grzechów nie pamiętam. Utwór za utworem i istne wariactwo z każdym taktem. Jeden z lepszych, zaraz po KoRnie tegoż roku, koncertów na jakich byłam. Rock on! Snakeman
A setlista przedsstawiała się następująco:

1.Intro (Otherworld)
2.Nil
3.Gray Sublime Archon
4.Bloodstained Ground
5. Your Gaulish War
6.Thousandfold
7.Inis Mona
8.Slania's Song
9.Omnos
10.Isara
11.Quoth The Raven
12.Kingdom Come Undone
13.Dominion
14.Andro
15.Tegernako
16.Outro


Gdy Elu skończyło już grać, przy wtórowaniu tłumu domagającego się bisa, my zrobiliśmy sobie przerwę na beer beer :D i fajeczkę, żeby trochę ochłonąć i podzielić się wrażeniami rozprostowując zmasakrowane cielska. Nie wiele czasu minęło i usłyszeliśmy pierwsze takty Vodki...
Stwierdziliśmy, że już nie będziemy się pchać do przodu, bo dla ukochanego Elu można się było poświęcić, a przy Korpi niech inni się gruchoczą. Tak więc, stanęliśmy sobie gdzieś w okolicach dźwiękowców i tam szaleliśmy porównywalnie wtedy gdy byliśmy przy barierkach... I potem już tylko poszczególne utwory typu Korpiklaani, Tuli Kokko, Happy Little Boozer czy Beer beer który był prawie że hymnem tego koncertu sprawiły, że wszyscy inni wywijali jak tylko umieli, nie wspomnę tutaj o wszelkich wężykach, telepaniu hairami czy też braterskim tańcowaniu ramię w ramię. Poezja sama w sobie, tylko tak trochę cięższym, folkowym wydaniu, ot.


Ostatnio zmieniony przez Selvish dnia Wto 15:15, 12 Paź 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bestia
Wyznawca
Wyznawca


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 2059
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: skądinąd

PostWysłany: Wto 20:34, 12 Paź 2010 Temat postu:

Selvish napisał:
Dla mnie w ogóle zaskoczeniem był support Jelonka, ale akuratnie raczyliśmy się złotym bezalkoholowym, mocno rozwodnionym, więc nam się nie spieszyło.

Jelonek jest bogiem!!! Boo hoo!

A tak przy okazji, podobno publika nie mogła się dogadać z wokalistą - jak on chciał circla, to publika ścianę śmierci i na odwrót.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cameloth
Wyznawca
Wyznawca


Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:39, 13 Paź 2010 Temat postu:

Bo publika chyba circla nie potrafiła zrobić :P
Co do wokalu to rzeczywiście dźwiękowcy spaprali robotę, strasznie cicho był mikrofon ustawiony, tak że nawet gra na flecie wymagała sporo wysiłku żeby było cokolwiek słychać :/ Żałuję szczerze bo właśnie na wokalu bardzo mi zależało. Chociaż jak weszli Korpiklaani to wydaje mi się, że mikrofon wokalisty podgłośnili...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selvish
Zadomowiony
Zadomowiony


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:11, 13 Paź 2010 Temat postu:

Bestia: Jelonek jak dla mnie jest przede wszystkim "skrzypistą" Hunter'a i stąd go najbardziej kojarze. Wiem, że wydał solowy album i koncertuje sobie tu i ówdzie, i no, trzeba mu przyznać, że jest dobry w tym co robi. Pamiętam jak byłam rok temu na Hunterze w Dekompresji w Łodzi i to co on tam wyczyniał, było jak dla mnie, laika muzycznego nie do pojęcia. Począwszy od gry a na sceniczności skończywszy. Wkurzała mnie jedynie laska stojąca obok mnie przy barierkach, ciągle się do niego wdzięczyła, ale cóż... nie mój cyrk, nie moje małpy. Ja tam się patrzyłam na Saimona. Mr. Green A co się tyczy circli to faktycznie publika preferowała death wall'e. Guy with axe Nie wiem nawet dlaczego... obstawiam, że część albo no spiking ingleze, albo już była w takim stanie nieważkości... jedno z dwojga. Ja tam byłam w ekstazie z powoli miażdżonym ramieniem przy barierce. Ale za to jakie widoki miałam!

Cameloth: Jak zwykle dźwiękowcy się nie popisali, cóż poradzić. W tej dziedzinie Nobla na nobla nie mamy co liczyć... I tak szczerze pisząc, jakbym miała wybierać to wolałabym głośniejszy wokal na Elu niż na Korpi... :P Trochę tez z niesmakiem przyjęłam to, że Jonne (wokal Korpiklaani - przyp. aut.) pluł browarem w publikę, która przyjęła to jak "złoty deszcz".
Nie wiem jak inni, ale ja raczej nie lubię jak się na mnie pluje...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cameloth
Wyznawca
Wyznawca


Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:16, 13 Paź 2010 Temat postu:

Aj tam aj tam :D Z tym pluciem nie przesadzajmy, mnie się tam podobało, jak ktoś stoi w pierwszym rzędzie to może się spodziewać (i liczyć) różnych takich dziwnych anomalii "pogodowych". Poza tym ludzie byli w takiej fazie, że pewnie nawet sikanie na nich przyjęli by z wdzięcznością :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kaska_tarja
Paramour of Mephisto
Paramour of Mephisto


Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 3932
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:14, 13 Paź 2010 Temat postu:

Jonne musi mieć dziwne upodobania :D Na koncercie, na którym ja byłam, otworzył nad pierwszym rzędem wstrząśniętą puszkę z piwem. Nie powiem, żeby było to przyjemne uczucie ;P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Selvish
Zadomowiony
Zadomowiony


Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:59, 15 Paź 2010 Temat postu:

I pewnie dzięki tym upodobaniom lwia część kompozycji Korpiklaani traktuje o alkoholu i czynnościach zeń związanych... hmm... ciekawe dlaczego? Tak czy siak, przyjechali do takiego kraju, gdzie publika podziela ich poglądy, o. I założę się, że po koncercie nie raczyli się wodą...Partyman
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Personal Photographer
Personal Photographer


Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 1271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa/Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:51, 23 Paź 2010 Temat postu:

Ostatnio dzięki pewnemu panu, niejakiemu Lokstarowi, miałam okazję spełnić jedno ze swoich muzycznych marzeń i byłam na koncercie kapelki, która zwie się Lacuna Coil Cool

Zespół jest aktualnie w trasie koncertowej, my zobaczyliśmy ich na żywo w londyńskim klubie Relentless Garage. Klubik bardzo fajny, usytuowany w kamienicy, niewielki, ale kameralny. Gdy udaliśmy się na miejsce, pod drzwiami ustawiła się już spora kolejeczka. Nie było szans na wcześniejsze przyjście w celu zdobycia barierek. Po wpuszczeniu nas do sali zobaczyłam jednak, że przy scenie czai się wcale nie tak ogromny i całkiem luźny tłumek, no i wtedy oczywiście już wiedziałam, że wkręcę się bliżej, bo miło by było zobaczyć Christinę i jej zespół z bliska, skoro tłukłam się już taki kawał drogi Mr. Green Z każdą sekundą sala zaczęła się zapełniać, potem się dowiedziałam, że z pewnością będzie cała wypełniona, bo bilety zostały dawno temu bardzo szybko wyprzedane (!).
Wkrótce po przyjściu zaczął grać support, ale niestety nie znam jego nazwy. Byli to całkiem sympatyczni kolesie, którzy ładnie wymiatali na gitarkach, aczkolwiek ich twórczość była dla mnie całkiem nieciekawa, a nawet trochę mdła. Posłuchaliśmy trochę racząc się browarem, a mi z każdą chwilą rosło ciśnienie, bo za chwilę miałam zobaczyć po raz pierwszy za żywo zespół, którego od dawna jestem wielbicielką! Rolling eyes Byłam szalenie ciekawa przede wszystkim, jak brzmi wokal Christiny na żywo, jak wygląda, zachowuje się na scenie, jak śpiewa Andrea i jak cały zespół radzi sobie na koncertach, czy jest energia... Oj była! Gives thy a finger
Choć początek nie był mega energetyczny. Zagrali kilka średnio żywiołowych i nie za bardzo popularnych utworów, był to też czas na rozruszanie publiki, która jak na mój gust to stała po prostu jak młoty! Na początku się załamałam, pomyślałam - ech, niech ci ludzie przyjadą na koncerty do Polski, to my im pokażemy jak co to znaczy zabawa Wink Ale potem dałam sobie spokój i sama zaczęłam się bawić. Kiedy w końcu udało mi się pokonać łokciami tłumek i dotarłam gdzieś tak do około 3 rzędu, mając po lewej chłopaka bez zęba na przedzie, a po prawej dwóch rosłych metali, mój humorek zmienił się na plus o jakieś 180 stopni Mr. Green Zaczęłam machać włoskami, bujać się z łapkami w górze i skakać, ku zdziwieniu co niektórych. Za chwilę mój pomysł podchwycili stojący dotąd jak słupy Angole i tak zabawa się zaczęła. Ja jednak wiedziałam, że to „jeszcze nie to” i czułam, że zaraz poleci jakiś hicior, który sprawi, że publika oszaleje Wink Tak też się wkrótce stało. Moja radość nie miała końca, gdy padły pierwsze dźwięki „Heaven’s A Lie”. Kocham ten utwór, a teraz słyszałam go na żywo. Christina daje czadu, wije się po scenie, Andrea szaleje z mikrofonem dookoła, chłopaki nawalają w gitary, to było coś niesamowitego! Publika też w tym momencie dostała kopa, nawet koleś ‘bez zęba na przedzie’ uradowany zaczął skakać no i zaczęło się szaleństwo Rolling eyes Dalej było po prostu świetnie! Poleciało sporo znanych kawałków z różnych płyt, zarówno z pierwszego albumu „Comalies” (ku mojemu wielkiemu zadowoleniu), jak i np. "Unleashed Memories". Zagrali też parę wolniejszych utworów, w tym piękny „Cold Heritage”, przy którym się rozpłynęłam. Publika szalała oczywiście przy najbardziej znanych piosenkach, m.in. przy wyżej wymienionym, przy „Swamped”, „1:19”, a także przy coverze Depeche Mode „Enjoy the Silence”, który to Lacuna też ma w swojej dyskografii. Wyżej wymienione kawałki uważam za najlepsze z całego koncertu, przy Swamped skakał niemal cały przód, a wspaniała energia i śpiewanie publiki przy Enjoy the Silence dosłownie wbiło mnie w ziemię. Całej setlisty niestety nie pamiętam, ale z tego co udało mi się ustalić to poleciały: Underdog, I'm Not Afraid, Fragments of Faith, What I See, Honeymoon Suite, Closer, I Won't Tell You, 1:19, Heavens A Lie, To The Edge, Enjoy The Silence, Cold Heritage, The Game, Swamped, Fragile, Survive, Spellbound and Our Truth. Kilka pamiątkowych fotek Smile

[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]

Przez cały koncert pani Scabbia zachwycała całą sobą – przede wszystkim swoim głosem, który naprawdę świetnie brzmi na żywo, wyglądem, umie też się poruszać na scenie, choć w tym przypadku nie za bardzo było gdzie, bo scena była malutka. Ma kobieta ten „pazur”, podoba mi się też jej ekspresja. Ma sporo energii, pomachała nawet parę razy włoskami Mr. Green Poza tym odniosłam wrażenie, że jest przesympatyczną, fajną osóbką. Uśmiechała się, miała dobry kontakt z publicznością.
Cały koncert uważam za świetny, bardzo podobała mi się jego kameralna atmosfera. Lacuna udowodniła, że nie jest przeciętną kapelką z żeńskim wokalem, ale ma coś w sobie, co przyciąga i intryguje. A na żywo jeszcze bardziej! Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam być na tym koncercie i liczę, że to nie był mój ostatni koncert Lacuny! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Incognito
Der Besuch der alten Dame
Der Besuch der alten Dame


Dołączył: 21 Lis 2007
Posty: 1514
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraina Tysiąca Jezior
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:08, 23 Paź 2010 Temat postu:

No! Nareszcie. ;p Doczekalim się. Smile

Dzięki za smakowitą relacyjkę, Maddie. Fotki też fajne, ale powiedz, co óna miała na sobie???? Anetkową kieckę? ;p Czy to tylko bluzka była?

Gratuluję udanej zabawy, czasem fajnie pobyć w spokojniejszym tłumie, więcej widać... ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raita
Entuzjasta
Entuzjasta


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Parlinek / Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:29, 23 Paź 2010 Temat postu:

Oj Maddie, aż się miło zrobiło, kiedy się przeczyta taką fajną relację! Widać, że było to dla ciebie niesamowite przeżycie i naprawdę cieszę się, że kolejne małe marzenie zostało spełnione Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Personal Photographer
Personal Photographer


Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 1271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa/Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:18, 23 Paź 2010 Temat postu:

Incognito napisał:
Dzięki za smakowitą relacyjkę, Maddie. Fotki też fajne, ale powiedz, co óna miała na sobie???? Anetkową kieckę? ;p Czy to tylko bluzka była?

Ależ proszę Very Happy A strój - Christina nie miała kiecki, to była biała bluzeczka na ramiączkach, taka trochę dłuższa i przepasana bardzo fajnym, szerokim czarnym paskiem z dziurkami. Do tego jakieś legginsy to były chyba lub bardzo obcisłe spodnie, no i buciki wysokie Smile I do tego ciemna krótka kurteczka jak na 1 fotce, którą szybko zdjęła Razz

@Dzięki Raita Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cry_Wolf
Wyznawca
Wyznawca


Dołączył: 03 Lip 2006
Posty: 991
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Soundtropolis
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:22, 23 Paź 2010 Temat postu:

A o co chodzi z tą jedną rękawiczką ??? Jakoś tak dziwnie to dla mnie wygląda ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madeline
Personal Photographer
Personal Photographer


Dołączył: 16 Gru 2007
Posty: 1271
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa/Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:23, 24 Paź 2010 Temat postu:

Cry_Wolf napisał:
A o co chodzi z tą jedną rękawiczką ??? Jakoś tak dziwnie to dla mnie wygląda ?

Zgadza się, jedną tylko miała, na prawej dłoni Smile A czemu to nie wiem, może to taki "artystyczny strój sceniczny" Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tenar
Nowicjusz
Nowicjusz


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:46, 12 Lis 2010 Temat postu:

Moja osobista relacja z koncertu Sabatonu i wydarzeń pokoncertowych w Łodzi:

Na koncert jechałam razem z Cornelle naszymi kochanymi kolejami państwowymi. Podczas każdego kolejnego nieplanowanego postoju robiłyśmy się coraz bardziej zniecierpliwione. Minął już czas, kiedy powinnyśmy być na miejscu, a do celu zostało jeszcze 30 km.
W końcu po 40 minutowym opóźnieniu dotarłyśmy na stację Łódź Żabieniec. Ruszyłyśmy w stronę hostelu, po drodze mijając Dekompresję. Postanowiłyśmy zajrzeć, co tam się ciekawego dzieje. Stały tam już dwa niebieskie autokary. Kiedy podeszłyśmy bliżej drzwi, jeden z nich się otworzył i wyszedł z niego któryś z członków Sabatonu. No i oczywiście tu nastąpiła powtórka z poznańskiej rozrywki, czyli narobiłyśmy sobie trochę siary Smile.
Zmyłyśmy się stamtąd czym prędzej, żeby nie pogarszać sytuacji. Dotarłyśmy do hostelu i pocałowałyśmy klamkę. Zadzwoniłyśmy i okazało się, że pan z recepcji gdzieś wyszedł i zaraz nam otworzy. Przy zameldowaniu pogadałyśmy z nim trochę i dowiedziałyśmy się, że połowa gości hostelowych przybyła na koncert Sabatonu.
Szybko rozpakowałyśmy się w naszym pięknym różowo-fioletowym pokoju i ruszyłyśmy na spotkanie z Kacprem i Olą. Miałyśmy dojechać na Piotrkowską, ale niestety ulica Limanowskiego jest obecnie w remoncie i nijak nie mogłyśmy tam trafić. Spotkaliśmy się więc w pobliskim McDonalds. Po obfitym posiłku, podziwianiu przybyłych tam tłumnie fanów Sabatonu i gorączkowym poszukiwaniu kacprowego aparatu wróciłyśmy do hostelu i po ostatnich przygotowaniach ruszyłyśmy pod klub.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest tam już mała grupka oczekujących. Dołączyłyśmy do Patryka – przyszłego ratownika medycznego i jego towarzyszy. Pogadaliśmy trochę, parę razy odmówiłyśmy, gdy częstowali nas Tymbarkiem z domieszką i szybko opuściłyśmy to w stanie wskazującym na spożycie towarzystwo. Przesunęłyśmy się na sam przód kolejki.
Postałyśmy sobie tak półtorej godzinki. W pewnym momencie ktoś zauważył koniec kolejki. Od miejsca gdzie my stałyśmy, ciągnęła się w lewo, zakręcała w prawo i dookoła budynku znajdującego się przy klubie. Tak, że widziałyśmy jej koniec wystający zza tego budynku. Mnóstwo ludzi.
Punktualnie o 18 otworzyli drzwi i po szybkim przeszukaniu toreb i oddaniu kurtek do szatni pobiegłyśmy pod drzwi prowadzące na salę. Przy głośnym śpiewaniu tam obecnych „Sto lat” oraz skandowaniu „Gdzie jest krzyż” czekałyśmy na ich otwarcie. Nastąpiło to około godziny 19. Były dwie pary drzwi i te przy których my stałyśmy otwarto nieco później od tych drugich. Dostało nam się miejsce przy barierce ale dość mocno z lewej strony.
Samo oczekiwanie na rozpoczęcie koncertu było niesamowite. Ludzie zaczęli się bawić już przy muzyce puszczanej z taśmy – klaskali i skandowali.
Wreszcie pogasły światła i na scenę wszedł Steelwing. Nawet dość dobra muzyka, publiczność bawiła się świetnie. My same też trochę poszalałyśmy, czego pamiątką jest moja biedna boląca szyja Smile. Perkusista wyglądał tak, że myślałyśmy, że to kobieta, a włosów wokalisty może mu pozazdrościć sama Simone S.
Dalej wystąpił Alestorm. Tutaj również świetna zabawa. Przy jednej piosence posharonowałyśmy trochę, czyli poruszałyśmy rękami tak jak ona. Dużo pogo, a ochroniarze mieli pełne ręce roboty, co chwila przejmując kogoś niesionego na rękach z tyłu sali. Po dziesiątej osobie przestałam ich liczyć, niesiono ich seriami po 3-4 osoby, niektórych kilkakrotnie. Jedną piosenkę wokalista Alestorm zadedykował „sexy crowd surfing girls”.
Dalej nastąpiło oczekiwanie na gwiazdę wieczoru. Całe szczęście udało nam się przesunąć w kierunku środka sceny, tak że od tej pory widok miałyśmy cudowny. Publiczność znów bawiła się przy dźwiękach z taśmy. Tym razem była to Metallica. Jeszcze nie widziałam na koncercie pogo bez zespołu na scenie Smile.
Znów pogasły światła i rozległo się „The Final Countdown”.
Setlista wyglądała mniej więcej tak:
40:1
Aces In Exale
White Death
Panzer Batalion
The Price Of A Mile
Attero Dominatus
The Final Sollution
Cliffs Of Gallipoli
Swedish Pagans
Primo Victoria
Rise Of Evil
Coat Of Arms
Uprising
Matel Machine + Metal Crue

To chyba wszystkie, na pewno nie w tej kolejności. Pierwsze było 40:1 – zupełna niespodzianka, bo wszyscy spodziewali się Ghost Division. Joakim wyjaśnił nam, że z racji Dnia Niepodległości postanowili zrobić nam niespodziankę i zmienili pierwszą piosenkę.
Publiczność bawiła się wyśmienicie. Było mnóstwo pogo, krzyków i wspólnego śpiewania. Dużo razy Joakim podawał nam mikrofon. Najlepsze było to, że po każdej piosence oprócz oklasków było skandowanie „Sabaton”. Zwłaszcza po drugiej ciągnęło się to i ciągnęło. Joakim tylko się śmiał, a potem krzyknął: „Silence” – tu wszyscy nagle umilkli – „I kill you” Smile. Krzyczeliśmy tak za każdym razem, a on za każdym razem się z tego śmiał i nam dziękował. W pewnym momencie powiedział coś w stylu ”Wiedzieliśmy, że polska publiczność jest najlepsza, ale tego się nie spodziewaliśmy”. Widać, że to mu się bardzo podobało i że raczej ani w Katowicach ani w Krakowie nie było czegoś takiego.
Dosyć dużo mówił po polsku i stwierdziłyśmy z Cornelle, że nawet nieźle mu to idzie. Wszelkie „dziękuję bardzo” i „jeszcze jedno piwo”. Za którymś razem gdy pił swoje Tyskie, zaczęliśmy krzyczeć „pij do dna”. Z początku nie wiedział o co chodzi, ale szybko zrozumiał i przy naszym skandowaniu wypił piwo jednym haustem, a potem beknął do mikrofonu Smile.
Podczas bisu przed kolejną piosenką zaczął mówić coś o tym, że dla nas Polaków zawsze bardzo ważna była historia. Oczywiście wszyscy domyślili się co teraz nastąpi i zaczęliśmy krzyczeć : „Uprising”. Joakim spojrzał tylko na perkusistę i zabrzmiało: „Warsaw rise”. To było po prostu niesamowite. Potem była już tylko jedna jedyna piosenka, Joakim rzucił się na chwilę w publiczność, i zespół zszedł ze sceny. Daniel klawiszowiec wyszedł przed barierki i podawał ręce publiczności, jak się później dowiedziałyśmy przez pomyłkę – skręcił nie w ta stronę Smile.
Koncert był cudowny. Wybawiłam się jak nigdy, byłam cała mokra od ciągłego skakania. Od headbangingu boli mnie szyja i mam całe żebra i ręce poobijane od barierki, ale było warto. Mam też pamiątkę w postaci sabatonowej kostki.
Po koncercie napiłyśmy się coli, zwiedziłyśmy toaletę, sklepik oraz po raz drugi szatnię i wyszłyśmy na zewnątrz pod tylne drzwi. Stała tam już mała grupka ludzi oczekujących na zespół. Dołączyłyśmy do nich i po jakiejś godzinie czekania wyszedł Daniel – klawiszowiec. Stał z nami dosyć długo, zrobiłyśmy sobie z nim zdjęcie i mamy autograf. Potem przyszedł Par. Z nim również mamy zdjęcie. Po dość długiem czasie wyszła najbardziej oczekiwana przez wszystkich osoba czyli Joakim. I tutaj nastąpiło rozczarowanie – dał tylko cztery lub pięć autografów (między innymi nam) i wszedł do autokaru. Nie zgodził się na żadne zdjęcia. Wielki zawód dla wszystkich. Stwierdziłyśmy nawet z Cornelle, że Joakim to po prostu kolejna zmanierowana gwiazdeczka (szybko miałyśmy zmienić zdanie Smile). Nagle cała grupa zaczęła się rozchodzić. W ciągu dwóch minut zostałyśmy same. Prawdę mówiąc też chciałam już iść, ale Cornelle chciała czekać na resztę zespołu, która gdzieś wsiąkła, więc zostałam z nią. Stałyśmy sobie tak ładną chwilkę, po czym znów wyszedł Daniel. Podszedł do nas i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie ktoś zauważył, że jest strasznie zimno, więc zapytał się nas czy nie chcemy wejść sobie do środka do klubu. Oczywiście się zgodziłyśmy. Na to on, że wejdzie na chwilę do autokaru, wróci za minutkę i nas wpuści. Tyle, że on wszedł i wrócił z Joakimem. Zatkało nas z wrażenia. Takie szczęście. Zrobiłyśmy sobie z Joakimem zdjęcia (tym razem nie miał żadnych obiekcji, stwierdził, że wcześniej było za dużo ludzi).
Weszliśmy do środka i zaczęliśmy sobie rozmawiać. Daniel poczęstował nas swoim piwem, a Joakim próbował wódką, ale gdy stwierdziłam, że nie cierpię wódki i że wolę piwo, po prostu poszedł do baru i nam kupił po jednym Smile.
Usiedliśmy na kanapach. Oni są naprawdę cudowni. Joakim mówił nam, że oni wcale nie czują się kimś sławnym, że są po prostu normalnymi ludźmi. Opowiadali nam o swojej rodzinie, o znajomych, o szwedzkiej muzyce. W pewnym momencie Joakim wyciągnął swój telefon i włączył „Gimme gimme gimme” ABBY, a później zaczął to śpiewać. Obie byłyśmy strasznie przejęte, mi trzęsły się kolana ze zdenerwowania, Cornelle też nie wyglądała na super wyluzowaną. To było dla nas takie niespodziewane i niesamowite. Bawiłyśmy się z nimi świetnie. Ktoś miał urodziny i przynieśli nam żołądkową z tej okazji – ja oczywiście nie piłam. Później było jeszcze lepiej. Gadaliśmy z Danielem o naszych studiach, o ich dziewczynach (narzeczonych), wadach wzroku - rybie oczy i te sprawy. W pewnym momencie założył sobie na głowę moją czapkę, a sam dał mi swój kapelusz. Mamy takie zdjęcie, ale Olga proszę nie wrzucaj go, bo wyglądam na nim tragicznie. Po pewnym czasie dołączyli do nas jacyś ludzie z ich ekipy, przyjaciel Joakima i jakaś dziewczyna. Świetny był też moment, gdy Joakim uczył Cornelle śpiewać. Niesamowicie to wyglądało, te wszystkie „rrrr” i „tsst”. Uśmiałam się z tego. A potem specjalnie dla niej zaśpiewał a capella „Swedish Pagans”. Prawie padła ze szczęścia Smile. Było dużo innego śpiewania, śmiechu i wspólnej zabawy. Joakim stwierdził, że ma dobrą pamięć do twarzy (niestety do imion nie) i na pewno następnym razem nas poznają. Mamy zamiar to sprawdzić przy następnej okazji.
Impreza trwała do około czwartej, później musieli się już zbierać. Pożegnałyśmy się więc ładnie, podziękowałyśmy setny raz i ruszyłyśmy z powrotem do hostelu, kompletnie nie w nastroju na spanie. Najpierw miałyśmy w planie w ogóle się nie kłaść, ale jednak nie dałyśmy rady i poszłyśmy spać około 5:30. Po dwóch godzinach snu trzeba było wstać i ruszać w drogę powrotną. Po drodze na stacji benzynowej spotkałyśmy jeszcze szukającego żony zagubionego koncertowicza – imprezowicza, kompletnie zalanego.
Później była już tylko podróż do domu i wspominanie dnia wczorajszego i naszego niesamowitego szczęścia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kate
Entuzjasta
Entuzjasta


Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:41, 13 Lis 2010 Temat postu:

No tenar po prostu super wspomnienia i super relacja! Wink
Co prawda jednej już wysłuchałam na bieżąco jeszcze wczorajszego wieczoru :D Ale Aces i White Death.... i na dokładkę Swedish Pagans! Bardzo chciałabym te 3 utwory usłyszeć na żywo.
Ja byłam na koncertach Sabatonu kilka razy, ale jakoś nigdy nie udało mi się ani zdobyć autografu ani nawet porozmawiać z nikim z zespołu Sad Mam nadzieję jeszcze kiedyś to nadrobić. Tym razem niestety nie byłam na żadnym, bo wszystkie tak jakoś daleko na południu... a ja raczej nie jestem w stanie się w tej chwili wyrwać.


Ostatnio zmieniony przez Kate dnia Sob 1:43, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Raa
Nowicjusz
Nowicjusz


Dołączył: 14 Lip 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Chojnice/Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:14, 27 Lis 2010 Temat postu:

Lady Gaga - Sopot 26.11.2010

Nie będę opisywać tu podróży i organizacji całej imprezy, bo pozostawia wiele do życzenia...
Co do samego koncertu:
Ogólnie jestem pełna podziwu dla Gagi, jej pomysłów i ich realizacji... Już sama scena zapiera dech w piersiach, to jak wygląda i co tam się dzieje pozostanie na długo zagadką wielu inżynierów.
Sam występ jest nie do opisania. Niesamowity i fenomenalny, naprawdę bardzo ciężko, o ile to możliwe będzie komukolwiek to przebić. Ponad 2 godziny nie tylko śpiewać !czysto! ale i do tego tańczyć jest na prawdę wielkim wyczynem. A piosenki akustyczne pokazują prawdziwe umiejętości Gagi, które są... ogromne.
Myślę, że na tym koncercie zrozumiałam fenomen LadyGagi. Teraz jestem w stanie dać o wiele wiecej za jej występ. Jeśli ktoś będzie miał okazję - na prawdę polecam....

Nie wrzucam zdjęć ani filmików, bo są kiepskiej jakości. Dużo lepsze łatwo znaleźć w necie, poza tym mało kto się tym zainteresuje:p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peter
Nadworny Tłumacz
Nadworny Tłumacz


Dołączył: 04 Mar 2006
Posty: 1928
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:55, 30 Lis 2010 Temat postu:

Kilka zdań na temat warszawskiego koncertu Theriona.
Występ mi się podobał, choć części utworów nie znałem. Lori i Katarina wypadły bardzo dobrze moim zdaniem. Sporo było oczywiście elementów teatralnych, członkowie zespołu wyszli na scenę odpowiednio przebrani, więc show był. Być może byłbym jeszcze bardziej entuzjastycznie nastawiony, gdybym lepiej znał "Lemurię", Siriusa B" i ostatnią płytę. Dobrze, że był sporo piosenek z "Theli" i "Secret of the Runes". Poza tym przez dużą część występu zastanawiałem się jak ja przetrwam czas w oczekiwaniu na pociąg powrotny, a trzeba się było bawić zamiast o tym myśleć...

Co do supportów, to Leprous do Poznania dojechał z opóźnieniem i nie zdążył już zagrać. Wyszli na koniec na scenę, aby razem z LV wspomóc Theriona w wykonaniu "To Mega Therion". Koleżanka nazwała to wykonanie "najbardziej randomową wersję TMT jaką kiedykolwiek słyszała" Mr. Green
Leprous kiepsko. W mojej pamięci najbardziej zapisał się czerwony krawat gitarzysty i czerwona mucha wokalisty-klawiszowca Mr. Green Facet za klawiszami przeżywał momenty prawdziwego uniesienia, sądząc po mimice i pełnych ekspresji pozach- może wzorował się na Tuo? Mr. Green

Szkoda tylko, że chodząc wśród tych zwałów śniegu rozwaliłem sobie buty i większość czasu spędziłem z przemoczonymi skarpetami. Brr....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cameloth
Wyznawca
Wyznawca


Dołączył: 31 Paź 2007
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jastrzębie-Zdrój
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:59, 01 Gru 2010 Temat postu:

Ja ledwo zdążyłem na koncert przez paraliż komunikacji miejskiej. Jedyne co działało to metro. W metrze spotkaliśmy kilku ludzi, którzy tak jak my nie zdążyli na support.
Na samym koncercie stałem przy barierkach, niedaleko głośników i do dziś słabiej słyszę na lewe ucho.
Sam koncert był świetny, tak jak pisał Peter - stroje i show były dopracowane. Setlista mogłaby być trochę inna. Za to jak usłyszałem Call of Dagon to myślałem, że odpłynę Smile
Bardzo podobał mi się wstęp - Sitra Ahra. Snowy zmienił image z czego byłem bardzo zaskoczony, zrobiłem kilka fotek telefonem, ale słabej jakości.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony z występu, nie żałuję, że przebiegłem połowę drogi z Woli do Centrum żeby zobaczyć Theriona na żywo, po raz drugi w moim życiu :D
Jeśli będą w Polsce jeszcze kiedyś to na pewno się wybiorę Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arivante
Entuzjasta
Entuzjasta


Dołączył: 31 Mar 2010
Posty: 688
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 01 Gru 2010 Temat postu:

A jaka była setlista?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Metalflower
High Priestess of Rome
High Priestess of Rome


Dołączył: 26 Gru 2005
Posty: 2550
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Vinland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:12, 02 Gru 2010 Temat postu:

- Sitra Ahra
- Wine of Aluqah
- Typhon
- The Perennial Sophia
- Hellequin
- Nifelheim
- The Siren of the Woods
- Voyage of Gurdjieff (The Fourth Way)
- Ljusalfheim
- Dies Irae
- Ginnungagap
- Kali Yuga III
- Call of Dagon
- Clavicula Nox
- Enter Vril-Ya
- The Blood of Kingu
- Lemuria
- Abraxas
- Unguentum Sabbati

Encore:

- The Rise of Sodom and Gomorrah
- To Mega Therion

Nie jestem pewna, czy dokładnie w tej kolejności. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum Winter Storm Polska Strona Główna -> Muzyka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20, 21  Następny
Strona 19 z 21


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin